Farba +flesze
pracownik:
Ania Jaskułd-Kajdos
Na początku muszę zaznaczyć, że Pani fryzjerka była bardzo sympatyczna i miła — atmosfera w salonie była naprawdę przyjazna i początkowo czułam się do...brze zaopiekowana. Niestety, cała reszta przebiegu wizyty pozostawia wiele do życzenia i uważam, że zabrakło tu profesjonalizmu, a efekty końcowe są dla mnie bardzo rozczarowujące — wręcz bolesne. Przyszłam do salonu z naturalnymi włosami z refleksami. Pokazałam kilka zdjęć inspiracji — interesowały mnie odcienie mlecznej czekolady z pasemkami. Zależało mi na tym, by nie zatracić naturalnego efektu i podkreśliłam to kilkukrotnie. Fryzjerka potwierdziła, że rozumie moje oczekiwania i zaproponowała, że rozpoczniemy od tonowania. Niestety, już po chwili zorientowałam się, że nie do końca wszystko idzie zgodnie z planem — nałożony został bardzo ciemny kolor, który przy nasadzie włosów wygląda wręcz jak czarny. Podczas suszenia wyraziłam swoje niezadowolenie i powiedziałam, że absolutnie nie taki był plan. Fryzjerka zaproponowała, że spróbujemy „zniwelować” ten odcień. Po kolejnych działaniach (które trwały już dość długo), przeszłyśmy do strzyżenia i jeszcze raz do oceny koloru. W tym momencie niestety w świetle salonowym i po wielu godzinach siedzenia w fotelu, zaakceptowałam ten odcień — głównie z przemęczenia i złudzenia, że nie jest aż tak źle. Zapłaciłam i wyszłam. Dopiero w domu, w naturalnym świetle, zobaczyłam, jak bardzo ten kolor odbiega od moich oczekiwań. Przód włosów wyglądał tak, jakby został potraktowany henną — był obrzydliwie ciemny, nienaturalny i zupełnie nie pasował do reszty fryzury. Zamiast mlecznej czekolady z delikatnymi refleksami, otrzymałam jednolity, bardzo ciemny kolor, który wyglądał wręcz jak peruka. Po pierwszym myciu włosy wyglądały dramatycznie: przesuszone, matowe, zaczęły się łamać, nie układały się zupełnie. Były moją wizytówką, bardzo o nie dbałam, a w ciągu jednej wizyty zostały po prostu zniszczone. To było dla mnie szokujące. Natychmiast zapisałam się do innego fryzjera, by ratować sytuację. Tam usłyszałam, że prawdopodobnie nie został użyty toner (jak mnie zapewniano), tylko trwała farba, choć nie potrafię tego sama ocenić — nie jestem specjalistką. Wiem jedno: przez kolejne miesiące będę musiała męczyć się z tym kolorem, aż włosy choć trochę się zregenerują. Ich stan obecnie jest po prostu opłakany. Podsumowując: atmosfera w salonie była miła — i tego nie mogę odmówić. Ale efekty tej wizyty były dla mnie koszmarne. Nigdy wcześniej nikt tak nie zniszczył moich włosów, a tym samym — mojej pewności siebie. Dodatkowo zapłaciłam za to niemałe pieniądze. To doświadczenie zdecydowanie odradzam osobom, którym zależy nie tylko na ładnym kolorze, ale i zdrowiu włosów.
Pokaż więcej